- pik pik pik!…….-usłyszałam jakieś brzęczenie.
O rany! Już 8.00?! Znowu się spóźniłam…… Jak ja to teraz wyjaśnię
nauczycielom?
Szybko wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Wyglądam okropnie! Umyłam zęby i twarz. Potem pobiegłam do mojej
szafy w poszukiwaniu jakichś ubrań. Myślę, że szary
luźny
t-shirt i czarne rurki to dobry wybór. Więc ubrałam się i zajęłam
rozczesywaniem tych nieznośnych włosów, których mama nie pozwala mi ścinać. Loki to naprawdę jakiś
koszmar. Spojrzałam na zegarek 8.15 Jeżeli się nie pośpieszę to nie zdążę nawet na drugą lekcję! Pomalowałam
tuszem rzęsy a
usta bezbarwnym błyszczykiem i pobiegłam z plecakiem na dół, do kuchni. Wzięłam szybko ze stołu kanapki, które
pewnie, mama przygotowała mi przed tym jak poszła do pracy. Wyszłam z domu i
zaczęłam
szybko iść w stronę szkoły a, że idzie się tam pół godziny spokojnie mogłam zjeść swoje śniadanie. No, co? Nie zdążyłam zjeść w domu, a nie mam zamiaru pisać sprawdzianu głodna. Włożyłam słuchawki na uszy i puściłam moją ulubioną piosenkę „Out Of Town Girl” po chwili usłyszał kojący głos Justina. O 8.45 Byłam w szkole akurat,
gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Więc nie spóźniłam się. No może tylko trochę. Bo gdy weszłam do klasy wszyscy juz siedzieli na swoich
miejscach a nauczycielka patrzyła się na mnie oskarżycielskim wzrokiem. Stara jędza od historii zawsze musi przychodzić wcześniej! Uhhhhh! Nienawidzę takich nauczycieli. No, więc gdy weszłam wszyscy umilkli i się na mnie patrzyli, gdy ja próbowałam
załagodzić jakoś sprawę spóźnienia.
Tak wiem, że to
dziwne, ale gdy zależy ci na
ocenach to normalne.
- Dobrze. Anastasio usiądź do wolnej ławki. Zobaczymy jak dużo nauczyliście się. Chowamy wszystko oprócz długopisu. Macie 30 minut na
napisanie testu, który zaważy o waszej końcowo-rocznej ocenie. Życzę
powodzenia. Piszemy.
-To był najgorszy sprawdzian na świecie!- Powiedziała Sonia opierając się o szafki.
- Nie przesadzaj. Był całkiem prosty.-
odpowiedziałam z uśmiechem,
dumna z siebie. – Jaką lekcję teraz mamy?
- Chemię.- odpowiedziała znudzona przyjaciółka
- Wreszcie coś normalnego- zamknęłam oczy i lekko się uśmiechnęłam
oparłam się o szafkę obok czarnowłosej dziewczyny.
- Sonia…- Mhmm?- Wyobrażasz sobie, że zaczynamy właśnie 3 gimnazjum? Boję się. Testy.
Więcej
nauki, mniej luzu, a potem liceum. Powiedz, że nasza przyjaźń to przetrwa.- odwróciłam się do niej twarzą.
- Oczywiście, że
przetrwa – odpowiedziała i przytuliła mnie. – Ale teraz już ochłoń, bo idą do nas chłopcy- „ciekawe, którzy?” pomyślałam- Damian, Filip i Adrian.- szybko
odskoczyłam od Soni i odwróciłam się do chłopaków.
- Cześć - powiedzieli chórem
- Hej – uśmiechnęłam się ironicznie. Czego oni chcą? Nie rozmawiałyśmy z nimi od piątej
klasy, gdy oni zaczęli
zachowywać się jakby dbali tylko o siebie i zadali się z tymi sukami. – Czego chcecie?-
zapytałam chamsko
- Pogadać. Chcemy pogadać.- Powiedział Adrian patrząc mi się prosto w oczy. W jego nieziemsko niebieskich tęczówkach widać było prośbę. To
dziwne…..
- O czym?- zmrużyłam oczy. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która za wszelką cenę próbowała unikać wzroku mojego i chłopaków.
- Chcielibyśmy przeprosić was za wszystko. To, co działo się od tyle czasu było głupie, nie wiem,
czemu tak postępowaliśmy, one były dla nas takie miłe i myśleliśmy, że możemy mieć wszystko. Okłamywały nas a nam brakowało coraz bardziej
was. Naszych wspólnych wygłupów, kłótni przyjacielskich i tak dalej. Wiem ze
teraz już nie będziemy przyjaciółmi, ale nie chcemy być tez waszymi wrogami…- wyjaśnił teraz Damian
- mówcie dalej..- uśmiechnęłam się z wyższością
gestykulując rękoma żeby dalej się tłumaczyli.
- Bardzo, bardzo na przykro i
przepraszamy – powiedział jasnowłosy Filip- No dobra powiedzmy, że ja też chcę żeby wszystko było dobrze pomiędzy nami i nie jestem na was zła, ale
po waszych minach widzę, że nie o to chodzi. - Mówiłam powoli
spoglądając na Adriana, który patrzył, na Sonię jakby była najpiękniejszą istotą na świecie…co? - Zaraz…… jak?….OMFG! Sonia
czy ty spotykasz się z
Adrianem?!- spojrzałam z wytrzeszczonymi oczami na moją przyjaciółkę. Lekko pokiwała głową w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się jak
idiotka – Wiedziałam ze kiedyś jej powiesz – zaśmiałam się, uścisnęłam go i Sonię – czyli co? Idziecie razem na bal? –
zapytałam ciesząc się szczęściem mojej przyjaciółki
- Tak idziemy razem - wreszcie
powiedziała- W takim razie idziemy na zakupy muszę ci wybrać jakaś sukienkę skoro ja nie idę- powiedziałam a uśmiech zszedł z twarzy mojej „siostry”
- Jak to cię nie będzie?
-Ups… hmmmm……. Możemy pogadać o tym jak wrócimy do domu?
- Nie ja chce wie..- przerwał jej
dzwonek na lekcję.
Przecież ona nie
miała się tak
dowiedzieć! Jak dobrze,
że zadzwonił ten dzwonek.
- Ooo chodź, bo się spóźnimy!
Chemia wzywa!- Wzięłam Sonię pod rękę i pobiegłam z nią do Sali nr 58.
***Lekcje mijały szybko a ja chciałam zostać w szkole jak najdłużej żeby odwlec rozmowę o wyjeździe. Tak. Chciałam wyjechać. Wydostać się z tego toksycznego kraju i rodziny. Mam jedynie 15 lat wiec waszym zdaniem jest to pewnie niemożliwe, ale nie, kiedy ma się 20 letniego brata w Atlancie. Więc przeprowadzam się do niego, do Ameryki. On wyprowadził się z tego samego powodu, z jakiego ja chcę to zrobić. Mam już dosyć mojego „taty”, który co jakiś czas postanawia się upić na tydzień i niszczy mi w ten sposób życie. Może i jestem przewrażliwiona na punkcie alkoholu, ale ja tego po prostu nienawidzę! Mam uraz i to się nigdy nie zmieni a że nie mogę już znieść widoku jego pijanego postanawiam się wyprowadzić. A co z mamą? Jeszcze z nią o tym nie rozmawiałam, może pojedzie ze mną?
Postanowiłam o tym nie myśleć. Był wdżr i jak zwykle była to luźna lekcja, którą każdy mógł spędzić jak chciał
wiec wyjęłam telefon, włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać „23” z Miley Cyrus. Uwielbiam tą piosenkę…. Może to trochę dziwne ze taka cicha dziewczyna słucha takich piosenek, ale tylko
muzyka może wyrazić moje uczucia nie potrafię tego inaczej określić. Słucham, czego chcę i nikt tego mi nie może zabronić. Mogę być cichą i spokojną dziewczyną a tak naprawdę słuchać wulgarnej muzyki. To cała ja. Z
zamyśleń wyrwał mnie dzwonek na przerwę. Tylko nie to! Wstałam i wyszłam z klasy.
- Anastasia! - Zawołała mnie Sonia biegnąc w moim kierunku. – Czyli teraz idziemy do mnie na
nocowanie i wszystko mi powiesz?- zapytała
-Tak- pokiwałam głową poddając się. – A teraz opowiadaj mi jak to się stało ze jesteś z Adrianem? -
- A to- zaśmiała się – długa historia. Hmmm
przyszedł do mnie, bo mieliśmy razem robić projekt z polskiego. Pani tak wybrała grupy. No i…
- przerwała i się zaczerwieniła
- No, co?! Powiedz wreszcie!- No i zamiast robić ten projekt to przegadaliśmy jakieś 4 godziny…. I zaczęliśmy esemesować. No i tak
jakoś wyszło, że zapytał się mnie niedawno czy chcę być z nim. – Teraz zawstydzona i uśmiechnięta od ucha do ucha szła ze spuszczoną głową. Ja jedynie mogłam się śmiać i piszczeć ze szczęścia. Poszłyśmy zmienić buty i wyszłyśmy ze szkoły.
Całą drogę do domu Soni przeszłyśmy rozmawiając o wszystkim i niczym. Tak jak zawsze to robiłyśmy. Nikt nie poruszył tematu balu. Aż stanęłyśmy przed drzwiami jej domu. Nie
było rodziców a że jest jedynaczką miałyśmy cały dom dla siebie.
- Głooooodna jestem – powiedziałam ze skrzywioną miną.
- To, co w takim razie robimy na kolację? Też jestem głodna. – Zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Zróbmy naleśniki! Albo gofry! Ty dobrze wiesz jak lubię gofry- powiedziałam a raczej nie ja tylko moja łasuchowata strona.
Uwielbiam wszystkie słodkości a
najbardziej czekoladę mogłabym ją jeść cały czas......
Co niestety widać w mojej figurze. Nie jestem
szczupła i mam swoje „krągłości”, ale przecież facet nie pies na kości nie leci.
Przynajmniej tak mówi moja przyjaciółka. Której muszę wierzyć, bo przecież „przyjaźń opiera się na zaufaniu” kocham ją. Naprawdę ją kocham.
- Dobra to robimy gofry – uśmiechnęła się wyciągając miskę i mikser.
- Kocham Cię! - cmoknęłam ja w policzek, po czym
zabrałam się za przygotowywanie składników.
Po chwili cała kuchnia była brudna i w nieładzie,
ale my się tym nie przejmowałyśmy i wygłupiałyśmy się.
***- Mmmm są pyszne. - przyznałam. Robimy z Sonia najlepsze gofry w okolicy. To
pewne.
- Tak racja. – zaśmiała się a ja razem z nią. – Ale do rzeczy. Musimy pogadać o tym „nie idę na bal” – mówiąc to zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Tak, oczywiście. Bo……. To nie jest takie proste – opuściłam głowę i pokręciłam nią zrezygnowana.
- Co się stało? – zapytała z troską w głosie
- Hmmm mam zamiar wyjechać do Mateusza w przyszłym tygodniu.
- Cooo? Czemu? Do Ameryki? – zalała mnie lawiną pytań.
- To, co słyszałaś. Mam już po prostu dosyć tego kraju, tych kłamstw i chce zacząć od nowa jak mój brat. Jemu się udało. Spełnił marzenia, jest teraz tancerzem w
jakimś zespole i zarabia sporo pieniędzy. Rozmawiałam z nim już o tym i się zgodził, nawet cieszył się, że tak szybko przejrzałam na
oczy.
- Zostawisz mnie? – widziałam jak do oczu napłynęły jej łzy – nie chcę stracić siostry!
- Posłuchaj w każdej chwili będziesz mogła do mnie przyjechać. Gdy tylko mi powiesz przyślę ci pieniądze na bilet. Będziesz mogła przyjeżdżać, kiedy będziesz chciała i na ile będziesz chciała. Obiecuję, że nigdy nie
przestaniemy się przyjaźnić. – zaczęłam płakać i przytuliłam ją. Po chwili milczenia zaczęła.
- Czekaj twój brat jest w Atlancie? A to znaczy….. że O NIE! Wreszcie będziesz miała szansę poznać Justina Biebera! – zaśmiałam się.
- Tak, tak, bo on przecież tak po prostu chodzi sobie ulicami jak zwykły
człowiek.
- Skąd wiesz, że nie?
- I co może jeszcze się we mnie zakocha i będziemy szczęśliwa parą? – serio mnie to bawiło.
- Never say Never – powiedziała z szelmowskim uśmiechem Sonia
- Nie rób mi nadziei dobra? – śmiałam się.
-Jakiej nadziei? Jak tylko Cię zobaczy od razu się w Tobie zakocha.
- No na pewno tylko, że ja mam 15 lat a on 20. Myśli o mnie jak o jednej z jego dziecięcych fanek a nie jak o kobiecie, w której można się zakochać.
- Ścieszki miłości są nieodgadnione. Pamiętaj o tym. –
uśmiechnęła się do mnie i mnie przytuliła.
***
***Lekcje mijały szybko a ja chciałam zostać w szkole jak najdłużej żeby odwlec rozmowę o wyjeździe. Tak. Chciałam wyjechać. Wydostać się z tego toksycznego kraju i rodziny. Mam jedynie 15 lat wiec waszym zdaniem jest to pewnie niemożliwe, ale nie, kiedy ma się 20 letniego brata w Atlancie. Więc przeprowadzam się do niego, do Ameryki. On wyprowadził się z tego samego powodu, z jakiego ja chcę to zrobić. Mam już dosyć mojego „taty”, który co jakiś czas postanawia się upić na tydzień i niszczy mi w ten sposób życie. Może i jestem przewrażliwiona na punkcie alkoholu, ale ja tego po prostu nienawidzę! Mam uraz i to się nigdy nie zmieni a że nie mogę już znieść widoku jego pijanego postanawiam się wyprowadzić. A co z mamą? Jeszcze z nią o tym nie rozmawiałam, może pojedzie ze mną?
***
____________________________________________________________________________________________________________
I oto jest 1 rozdział. Nie ma Justina. xd trochę was pomęczę :) mam nadzieję, że 1 osoba to chociaż przeczyta. Tak wiem że może ten rozdział jest beznadziejny ale pierwsze rozdziały są takie aby zapoznać się z bohaterką :) Do następnego <3
Super !
OdpowiedzUsuńSpoko , tylko było by o wiele lepiej czytać gdybyś użyła jednak angielskich imion...
OdpowiedzUsuń